poniedziałek, 10 lutego 2014

Rozdział 9

- Nie mów, nikomu o tym co się stało... umówmy się, ze to nie miało nigdy miejsca...
- Nie miało miejsca ?! Spędziłem z tobą kilka najlepszych chwil... a ty mówisz, że mam zapomnieć... to miało miejsce i zawsze będę o tym pamiętał.
- Harry proszę... to nie ma sensu... my się znamy od wczoraj ! I już zrobiłam wiele błędów... chociażby nawet te wszystkie pocałunki. Zrozum...
- Nie wiem co mam zrozumieć... myślałem, że ci się podobało. Myślałem, że gdy jesteś blisko mnie czujesz taką radość jak ja przy tobie. Myślałem... - z każdą chwilą coraz bardziej się go bałam, z każdym słowem stawał się agresywniejszy.
- Przepraszam, nie jestem gotowa... nigdy nie byłam w poważnym związku... tak bardzo przepraszam... - po moim policzku spłynęły symboliczne łzy. "Drzwi" rozjechały się w dwie strony, ta "puszka" została otwarta... akurat w momencie gdy tego nie chciałam, już nie wiem co chcę, zawsze wszystko muszę zniszczyć ! Nienawidzę siebie !
# PERSPEKTYWA HARRY'EGO #
Zależy mi na niej, a ona ma mnie gdzieś ! Jeszcze nikt mi czegoś takiego nie zrobił... zamiast się cieszyć, że komuś się podoba, to ona odpycha. Przełknąłem ślinę, wszystko we mnie buzowało od złości... staram się dla niej jak mogę, ale nie dostaję nic w zamian.
Szybkim krokiem udałem się w stronę wyjściowych drzwi, rzuciłem na biurko recepcjonistki kartę od pokoju do którego mieliśmy "spokojnie" dojechać windą. Patrząc przed siebie udałem się do samochodu. Ona biegła za mną i próbowała mi coś tłumaczyć... ale niby co ?! Ja już wszystko na ten temat wiem ! Wsiadłem za kierownicę i z piskiem opon pojechałem na te wykłady... jeszcze tego brakowało, opowiadać o sobie jakimś uczniom, którzy nie mają swojego życia. Zajebiście !
***
Gdy skończyłem "nauczać" te dzieciaki, chciałem jak najszybciej pojechać do domu, zrelaksować się i odprężyć, rozłożyć na kanapie i obejrzeć jakiś dobry film. Dlaczego ja mam takie nieszczęście ?!
- Harry, zaczekaj ! - krzyknęła pani dyrektor, gdy już prawie byłem za drzwiami.
- Słucham ? - grzecznie spytałem, gdy tak naprawdę w środku wszystko się gotowało.
- Nie chciałbyś przyjść do nas na obiad ?
- Nie dziękuję nie chcę się narzucać. - na mojej twarzy pojawił się sztuczny uśmiech, nie myślałem że to aż tak ciężko jest coś ukrywać.
- Chodź. Muszę ci się jakoś odpłacić, za odwiezienie mojej córki do domu i za ten wykład, uczniowie słuchali z zaciekawieniem.
-Taa odwiezienie... zaczynało powoli ruszać mnie sumienie, zastanawiałem się co ona teraz robi. Pod długich namowach w końcu się zgodziłem... zrobiłem to żeby sprawdzić tylko, czy Marina dotarła do domu. Docierając na miejsce nikogo nie zastaliśmy, w oczach jej mamy ujrzałem lekkie przerażenie. Co ja mam jej teraz powiedzieć ?!
- Może gdzieś poszła. - powiedziałem, bez jakiegokolwiek zastanowienia. - To pani niech wszystko przygotuje... a ja pojadę jej poszukać. - dodałem, żeby nie zaczęła niczego podejrzewać.
- Tracę na nią siłę... wróćcie szybko.
- Ja też ! Cholera ! Ja też !- krzyknąłem wychodząc za drzwi.
Pobiegłem jak najszybciej w miejsce gdzie ostatni raz się widzieliśmy, po drodze wstąpiłem jeszcze do kwiaciarni, żeby kupić herbacianą różę na "przeprosiny"... szkoda tylko, że nie miałem komu jej wręczyć, nigdzie jej nie znalazłem... szukałem ponad godzinę, ale mimo wszystko nigdzie jej nie było. Wstyd było mi wracać bez niej więc zamiast na obiad poszedłem do domu.
***
Przekraczając próg, wrzuciłem kurtkę na wieszak i poszedłem do swojego pokoju, nie miałem ani troszkę ochoty na rozmowę z którymś z chłopaków. Przechodząc przez salon, nie obyło się  bez głupich komentarzy.
- Ooo już nawet róże fanki dają ? - zaśmiał się Louis, a reszta zaczęła chichotać... jak oni mnie ... agrh !
- Zazdrościsz ?! - krzyknąłem i udałem się szybko na wyznaczone miejsce. Ułożyłem się wygodnie w łóżku, ktoś zaczął pukać.
- Nie ma nikogo !
- Harry co jest ? - otwarły się drzwi, ujrzałem w nich Liam'a.
- Nic ! Idź już ! Nie chcę z nikim rozmawiać. - mimo wszystko on i tak został. Usiadł przy mnie i zaczął prawić kazania.
- Od kiedy ją znasz ? - i padło pytanie, którego się nie spodziewałem.
- Wczoraj...
- I co się stało ?
- Pokłóciliśmy się... o błahostkę, bo pocałowaliśmy się a ona, że tak nie możemy... i tak jakby wyznałem jej miłość... a później z nerwów zostawiłem ją samą na parkingu... i nawet nie wiem czy dotarła do domu. - powiedziałem to tak szybko, że aż zabrakło mi tchu.
- Jesteś idiotą. - zaśmiał się. - serio ? nie zaimponujesz jej tak...
- Idź już !
- Napisz jej SMS-a czy wróciła do domu i przeproś ją.
- Nigdy ! - krzyknąłem. Wtuliłem głowę w poduszkę, Liam poszedł, a ja zasnąłem... nawet nie myślałem o radzie kolegi... za co mam ją przepraszać ?!  
***
Powieki uniosły się ku górze, rozejrzałem się wokół. Spałem w ubraniach - powiedziałem sam do siebie. Z lekka się ogarnąłem i poszedłem do kuchni, aby uszykować sobie pożywne śniadanie. Od kąt pamiętam, zawsze wmawiano mi że "śniadanie to najważniejszy posiłek dnia" i tak już zostało.
# PERSPEKTYWA MARINY #
Otworzyłam oczy... obudziło mnie szczekanie ? O.o Skąd ?! Kiedy ?! I jak ?! Do mojego pokoju dostał się...

-------------------------------------------------------------------
  I jak się podoba ? ^^
Jest do dupy...
                                                                       Pozdrawiam moją jedyną czytelniczkę Julię ;*

piątek, 7 lutego 2014

Rozdział 8

Jechała bardzo wolno, nagle zaczęło mrugać światło... po kilku sekundach wszystko się unormowało, ale licznik na górze nie wskazywał abyśmy jechali na następne piętra..
Wpadłam w panikę, usiadłam przy jednym z czterech kątów, przysunęłam kolana do klatki piersiowej, spuściłam głowę i siedziałam w małym kłębku. Zamknęłam oczy, próbowałam wyobrazić sobie, że to nigdy się nie stało... że nie poznałam tego cwela.
- Ej, wszystko w porządku ? Dobrze się czujesz ? - spytał i zaczął głaskać mnie po plecach... uniosłam głowę, spojrzałam na niego zaspana i się lekko uśmiechnęłam...
- Tak wszystko w porządku... bo przecież zajebiście jest siedzieć w windzie z Harry Styles'em.
- Ja bym się cieszył.
- To był sarkazm -.-'
- A może porozmawiajmy o czymś... prawie nic o sobie nie wiemy... to może... jaki jest twój ulubiony kolor ?
- Styles !
- Lewson !
- Lepiej pomyśl, jak się stąd wydostać... a nie pytasz się o ulubiony kolor.
- Kliknąłem przycisk alarmowy... jak znajdą problem to nas uwolnią.
- Mam taką nadzieje...
- To jaki jest twój ulubiony kolor ?
- Agrh... - znów skuliłam się w mały kłębek, mój towarzysz usiadł koło mnie. - różowy. - odpowiedziałam po długim zastanowieniu.
- Mój też ! Mamy już coś w wspólnego !
- Mam się cieszyć ?
- Mogę ci się coś spytać ?
- Moożesz.
- Ale nie krzycz...
- Noo.
Po długim zastanowieniu... spojrzał na mnie i objął mnie swoim umięśnionym ramieniem.
- Mogę ?
- Co ?
- No... zakochać się w tobie ? w twoich brązowych oczach, ciemnych włosach, twoim oddechu, w twojej bliskości ?
- Nie wiem. - odpowiedziałam stanowczo.
- Wiesz... myślę, czasem o tobie.
- Nie kłam !
- Nie kłamie.. przysięgam.
- Oboje wiemy, że ty nie myślisz !
Co kilka minut spoglądałam na zegarek, ale ten czas... jakby się nie ruszał. Stał w miejscu... czekałam aż ta cholerna winda w końcu ruszy ! Ale ona ani drgnęła... wstałam, bo nogi powoli zaczęły mi cierpnąć... na stopach pojawiło się stado "mrówek". Zaczęłam nerwowo chodzić wokół windy... co prawda nie miałam dużego pola do popisu, ale zawsze coś.
- Zawsze gdy z tobą gdzieś jestem, to coś musi się stać... nie możesz ze mną nigdzie chodzić.
- A może wręcz przeciwnie ? - wstał z tego bardzo popularnego kąta, stanął naprzeciw mnie... ciało w ciało, twarz w twarz, oko w oko, ząb w ząb. - Pocałuj mnie a winda ruszy na następne piętra.
- Chyba tylko w twoich snach. - odpowiedziałam zadziornie.
- Jeszcze się przekonamy. - dał mi do zrozumienia, a odwracając się mrugnął oczkiem...
***
Miałam tego wszystkiego dość... czekałam aż ta "klatka" w końcu dotrze na wyznaczone miejsce. Rozmyślałam chwile nad słowami
Czy to już koniec mojej ziemskiej drogi ?"z jednej strony myślałam czy to się spełni, a z drugiej czy on czasami nie chce mnie w jakiś sposób wykorzystać. Zerknęłam na ekran telefonu, spostrzegłam że siedzimy tu już od półtorej godziny.. bez jakichkolwiek środków do życia, nawet głupiej butelki wody nie mamy bo torbę zostawiłam w samochodzie. Stwierdziłam, ze zajmie nam to wszystko chwilę ale jakoś nie zapowiada żeby było to kilka minut. Wszystko utrudniała jeszcze ta przerażająca gorączka jaka panowała, czułam się jak w saunie.. i to dosłownie ! Powietrze z każdym wdechem wydawało się być coraz bardziej suche... nie ma co się dziwić, w końcu kilka dni temu zaczęło się prawdziwe kalendarzowe lato. Usiadłam zdyszana pod jedną z żelaznych ścian, próbowałam uregulować swój oddech. Uniosłam głowę i ledwo żywa spojrzałam na Harry'ego. Stanął naprzeciw mnie i powoli, ale z jakim wdziękiem zaczął rozbierać, nasączoną już potem koszulkę. Kątem oka ujrzałam jego idealnie wyrzeźbione ciało, teraz z bliska mogłam przyjrzeć się jego wszystkim tatuażom. Próbowałam odwrócić wzrok. Nie żeby źle wyglądał półnagi, wprost przeciwnie i właśnie dlatego... Dobrze, ujmijmy to tak : nieznajomy najlepiej wygląda w ubraniu. Postanowiłam sprawdzić czy jego słowa będą zgodne z prawdą, wstałam i stanęłam naprzeciw niego. Podeszłam jeden krok w przód... byłam już na tyle blisko, żeby dać mu to czego pragnie... zrozumiał chyba o co mi chodzi i szybko obwiązał swoimi muskularnymi dłońmi moją talię. Oparłam swoje zimne ręce na jego klatce piersiowej. Przeszłam do działania... tym razem ja przejęłam inicjatywę. Musnęłam ustami o jego wargi, moje powieki spłynęły w dół... gdy znów je otworzyłam było już po wszystkim. Spojrzałam w bok... jakimś cudem winda ruszyła... magia czy cud ? - pomyślałam.
- Udało się. - szepnęłam i rozejrzałam się wokół.
- Mówiłem ci. - szepnął mi do ucha, przesunął głowę i lekko ucałował mnie w czoło.
- Wiesz, że my tak nie możemy ? - spytałam i spuściłam głowę.
- Ale czego nie możemy ? - zaczął się dopytywać.
- No, nie możemy się w sobie rozkochać... ja nie mogę... znamy się dokładnie od wczoraj... znam cię tylko z gazet.
- Proszę, nie sugeruj się tymi wszystkimi plotkami. Będziemy mieli czas się poznać ! Zobaczysz... nie miałem ci mówić... ale będziesz u nas w czasie wakacji pracować. - wyszeptał.
- Żartujesz ? - spytałam z niedoważaniem.
- Nie, jutro chcą ci to wszystko ogłosić.
- To ma sens. - powiedziałam cichuteńko. - Ale mam jedną prośbę... - dodałam.
- Tak ?
- Nie mów, nikomu o tym co się stało... umówmy się, ze to nie miało nigdy miejsca...
- Nie miało miejsca ?! Spędziłem z tobą kilka najlepszych chwil... a ty mówisz, że mam zapomnieć... to miało miejsce i zawsze będę o tym pamiętał.
- Harry proszę... to nie ma sensu... my się znamy od wczoraj ! I już zrobiłam wiele błędów... chociażby nawet te wszystkie pocałunki. Zrozum...
- Nie wiem co mam zrozumieć... myślałem, że ci się podobało. Myślałem, że gdy jesteś blisko mnie czujesz taką radość jak ja przy tobie. Myślałem... - z każdą chwilą coraz bardziej się go bałam, z każdym słowem stawał się agresywniejszy.
- Przepraszam, nie jestem gotowa... nigdy nie byłam w poważnym związku... tak bardzo przepraszam... - po moim policzku spłynęły symboliczne łzy. "Drzwi" rozjechały się w dwie strony, ta "puszka" została otwarta... akurat w momencie gdy tego nie chciałam, już nie wiem co chcę, zawsze wszystko muszę zniszczyć ! Nienawidzę siebie !
# PERSPEKTYWA HARRY'EGO #
Zależy mi na niej, a ona ma mnie gdzieś ! Jeszcze nikt mi czegoś takiego nie zrobił... zamiast się cieszyć, że komuś się podoba, to ona odpycha. Przełknąłem ślinę, wszystko we mnie buzowało od złości... staram się dla niej jak mogę, ale nie dostaję nic w zamian.
Szybkim krokiem udałem się w stronę wyjściowych drzwi, rzuciłem na biurko recepcjonistki kartę od pokoju do którego mieliśmy "spokojnie" dojechać windą. Patrząc przed siebie udałem się do samochodu. Ona biegła za mną i próbowała mi coś tłumaczyć... ale niby co ?! Ja już wszystko na ten temat wiem ! Wsiadłem za kierownicę i z piskiem opon pojechałem na te wykłady... jeszcze tego brakowało, opowiadać o sobie jakimś uczniom, którzy nie mają swojego życia. Zajebiście !
***
Gdy skończyłem "nauczać" te dzieciaki, chciałem jak najszybciej pojechać do domu, zrelaksować się i odprężyć, rozłożyć na kanapie i obejrzeć jakiś dobry film. Dlaczego ja mam takie nieszczęście ?!
- Harry, zaczekaj ! - krzyknęła pani dyrektor, gdy już prawie byłem za drzwiami.
- Słucham ? - grzecznie spytałem, gdy tak naprawdę w środku wszystko się gotowało.
- Nie chciałbyś przyjść do nas na obiad ?
- Nie dziękuję nie chcę się narzucać. - na mojej twarzy pojawił się sztuczny uśmiech, nie myślałem że to aż tak ciężko jest coś ukrywać.
- Chodź. Muszę ci się jakoś odpłacić, za odwiezienie mojej córki do domu i za ten wykład, uczniowie słuchali z zaciekawieniem.
-Taa odwiezienie... zaczynało powoli ruszać mnie sumienie, zastanawiałem się co ona teraz robi. Pod długich namowach w końcu się zgodziłem... zrobiłem to żeby sprawdzić tylko, czy Marina dotarła do domu. Docierając na miejsce nikogo nie zastaliśmy, w oczach jej mamy ujrzałem lekkie przerażenie. Co ja mam jej teraz powiedzieć ?!
- Może gdzieś poszła. - powiedziałem, bez jakiegokolwiek zastanowienia. - To pani niech wszystko przygotuje... a ja pojadę jej poszukać. - dodałem, żeby nie zaczęła niczego podejrzewać.
- Tracę na nią siłę... wróćcie szybko.
- Ja też ! Cholera ! Ja też !- krzyknąłem wychodząc za drzwi.
Pobiegłem jak najszybciej w miejsce gdzie ostatni raz się widzieliśmy, po drodze wstąpiłem jeszcze do kwiaciarni, żeby kupić herbacianą różę na "przeprosiny"... szkoda tylko, że nie miałem komu jej wręczyć, nigdzie jej nie znalazłem... szukałem ponad godzinę, ale mimo wszystko nigdzie jej nie było. Wstyd było mi wracać bez niej więc zamiast na obiad poszedłem do domu.
***
Przekraczając próg, wrzuciłem kurtkę na wieszak i poszedłem do swojego pokoju, nie miałem ani troszkę ochoty na rozmowę z którymś z chłopaków. Przechodząc przez salon, nie obyło się  bez głupich komentarzy.
- Ooo już nawet róże fanki dają ? - zaśmiał się Louis, a reszta zaczęła chichotać... jak oni mnie ... agrh !
- Zazdrościsz ?! - krzyknąłem i udałem się szybko na wyznaczone miejsce. Ułożyłem się wygodnie w łóżku, ktoś zaczął pukać.
- Nie ma nikogo !
- Harry co jest ? - otwarły się drzwi, ujrzałem w nich Liam'a.
- Nic ! Idź już ! Nie chcę z nikim rozmawiać. - mimo wszystko on i tak został. Usiadł przy mnie i zaczął prawić kazania.
- Od kiedy ją znasz ? - i padło pytanie, którego się nie spodziewałem.
- Wczoraj...
- I co się stało ?
- Pokłóciliśmy się... o błahostkę, bo pocałowaliśmy się a ona, że tak nie możemy... i tak jakby wyznałem jej miłość... a później z nerwów zostawiłem ją samą na parkingu... i nawet nie wiem czy dotarła do domu. - powiedziałem to tak szybko, że aż zabrakło mi tchu.
- Jesteś idiotą. - zaśmiał się. - serio ? nie zaimponujesz jej tak...
- Idź już !
- Napisz jej SMS-a czy wróciła do domu i przeproś ją.
- Nigdy ! - krzyknąłem. Wtuliłem głowę w poduszkę, Liam poszedł, a ja zasnąłem... nawet nie myślałem o radzie kolegi... za co mam ją przepraszać ?!  
***
Powieki uniosły się ku górze, rozejrzałem się wokół. Spałem w ubraniach - powiedziałem sam do siebie. Z lekka się ogarnąłem i poszedłem do kuchni, aby uszykować sobie pożywne śniadanie. Od kąt pamiętam, zawsze wmawiano mi że "śniadanie to najważniejszy posiłek dnia" i tak już zostało.
# PERSPEKTYWA MARINY #
Otworzyłam oczy... obudziło mnie szczekanie ? O.o Skąd ?! Kiedy ?! I jak ?! Do mojego pokoju dostał się...

-------------------------------------------------------------------
I kooooniec <3 
osobiście mi się nie podoba :/

                             Pozdrawiam was gorąco;*
                                                    Ala
Czytasz=kom <3

poniedziałek, 3 lutego 2014

Rozdział 7

Znów go spotkałam.. chłopaka o zielonych oczach, którego poznałam wczoraj... tego chłopaka, który dzwonił do mnie w nocy i rzucał malutkimi kamykami w moje okno. Siedział teraz na krześle, przed biurkiem mojej mamy. Przypominało mi to, gdy jakiś uczeń był "na dywaniku"... szkoda tylko, że Harry nie jest uczniem, domyśliłam się, że omawiają ten cały wykład. Usiadłam na krześle i zaczęłam przysłuchiwać się ich rozmowie, po długim oczekiwaniu... ktoś zwrócił uwagę na mnie.
- A tobie co się stało ? - spytała łagodnie mama.
- Zwolnisz mnie ? Strasznie boli mnie głowa... zjadłam dzisiaj dwie tabletki i nie zadziałały. Proszę... nie mam już żadnych lekcji. - Po długich namowach w końcu się zgodziła.
- Zaraz zadzwonię po tatę i cię odbierze... nie chce, żeby po drodze ci się coś stało.
- Nie ! - wyrwał się Styles. - To znaczy.. Paul ma dzisiaj dużo roboty, ja mogę odwieźć Marinę do domu. - o mało ze zdziwienia nie otwarły mi się usta.
                   "Powiedz nie... błagam powiedz nie !"
- Dobrze, jak ja ci się odwdzięczę ? Tyle dla nas robisz.
- Kiedyś o tym porozmawiamy. - serio ? kiedyś ? porozmawiamy ? co ty chłopcze kombinujesz ?! - Idziemy ?
- Co ? - spytałam odruchowo. - Tak idziemy. - Tylko nie spóźnij się na wykłady. - powiedziała mama do Harry'ego gdy wychodziliśmy.
- Oczywiście. - zapewnił ją.
Szliśmy korytarzem, trwały lekcję, było cichuteńko, słyszeliśmy tylko nasze ciężkie kroki. - Czemu udajesz ?
- Skąd ta pewność ? - spytałam z wyraźnym poirytowaniem. - Aaa no bo ty jesteś gwiazdą, przepraszam... łaski od ciebie nie potrzebuję ! Tak udaję... ale nie wiesz z jakiego powodu... ty nie masz, żadnych problemów... masz miliardy fanek, czego jeszcze chcieć ? Wszyscy cię kochają, większość czasu spędzasz z osobami, które są dla ciebie ważne. - moje oczy zaczęły napełniać się łzami, w końcu jedna spłynęła po policzku. Przeszłam obok chłopaka i udałam się w stronę drzwi, lecz dogonił mnie i stanął przede mną. Spuściłam głowę, zamknęłam oczy i wpadłam w trans. Loczek uniósł mój podbródek wyżej, spojrzałam głęboko w jego zielone oczy, przysunął swoje usta, bliżej moich... zamknął oczy. Gdy odległość pomiędzy nimi liczyła już milimetry odwróciłam głowę... wyraźnie tego nie chciałam.
- Dlaczego ? - spytał odsuwając się ode mnie.
- Bo tu są kamery. - wskazałam mu palcem jedną z nich.
- Ahaaa. Trzeba było mówić wcześniej.
- Trzeba było tego nie robić. - uśmiechnęłam się. Przeszłam kilka kroków i odwróciłam się w jego stronę, od mojego odejścia nie zmienił swojej pozycji. - Idziemy ?
- Tak. - spojrzał na mnie z błagającą miną.
                                          "Nie patrz tam ! Jak tam nie patrzyć ?!"
              ***
Stanęliśmy przy samochodzie na parkingu przed szkołą,
oparłam dłonie na dachu pojazdu, mój towarzysz zrobił to samo. Staliśmy naprzeciwko siebie. - Ty zadałeś mi jedno pytanie, więc ja też mam takie prawo.
- Dawaj.
- Czemu chcesz mnie odwieść do domu ? Mama zadzwoniłaby do taty i po sprawie. Już ludzi nie ogarniam.
- Odpowiem ci w samochodzie.
- Teraz !
- Spóźnimy się ! W samochodzie.
- Gdzie się spóźnimy ?!
- Niespodzianka.
- Ale ty jesteś... agrh !
Otworzyłam drzwi samochodu, gdy usiadłam już na miejscu pasażera, trzasnęłam mocno drzwiami. Echo na pustym parkingu roznosiło się przez następne kilka sekund. Mój towarzysz również usiadł na miejscu za kierownicą, tuż obok mnie. Siedzieliśmy i patrzyliśmy przed siebie.. delektując się ciszą jaka pa- Ponoć się gdzieś spóźnisz. - obiecałam sobie, że nie będę się do niego odzywać... lecz nie minął kwadrans, a już wypowiedziałam niespodziewane słowa.
- To już nie ważne. - odpowiedział nie zwracając na mnie najmniejszej uwagi.
- Nienawidzę cię ! Jesteś spełnieniem moich najgorszych snów ! - wyraźnie zaczęłam unosić głos, chwyciłam rękoma za jego obcisłą koszulkę, jak on w niej wyglądał *o*... każdy mięsień, każda wypukłość idealnie się w niej prezentowała... teraz on opętał moje myśli. Obserwowałam każdy jego ruch, chciałam zobaczyć jego reakcje na wypowiedziane przeze mnie słowa. Odpiął pasy bezpieczeństwa, ściągnął moje zaciśnięte pięści ze swojego topu i położył je na moich kolanach... nie tracąc przy tym kontaktu wzrokowego. Przysunął się bliżej mnie, jego dłonie spoczęły w okolicach mojej zatoki szczękowej, jego głowa również przesunęła się bliżej mojej. Spojrzał głęboko w moje brązowe oczy, ciemne niczym gorzka czekolada.
- Bo chcę spędzić z tobą więcej czasu... to była jedyna najszybsza opcja. - odpowiedział na pytanie jakie zadałam zanim jeszcze weszliśmy do pojazdu. Spojrzał na moje malinowe usta, po czym znów wypalał moje oczy swoimi zielonymi tęczówkami. Zaczęłam w głowie wszystko wolno i szczegółowo analizować. Nie wiem kiedy to się stało, że Styles był już tak blisko mnie, na tyle żeby mnie pocałować.
                                                 "Teraz wyjdziesz na łatwą..."
Raz się żyje - pomyślałam i zamknęłam oczy. Loczek przejął inicjatywę i zarobił pierwszy krok, w tym etapie naszego spotkania... w końcu nasze usta się złączyły i stały się już jednością. Poczułam w brzuchu niezliczoną ilość tańczących motyli...
Gdy już "skończyliśmy" to całe przedstawienie, otwarłam oczy i błyskawicznie odwróciłam się w stronę bocznego okna... przez całą trasę nie wymieniliśmy ze sobą, nawet jednego słowa. Czasem spojrzałam tylko kątem oka na kierowcę, któremu uśmiech nie znikał z bladej twarzy.
- Ja tutaj mieszkam ! - krzyknęłam gdy minęliśmy ulicę mojego zamieszkania.
- A kto powiedział, że jedziesz do domu ? - tylko szyderczo się uśmiechnął... nie wiedziałam co te słowa mają znaczyć. Zaczynałam nabierać jakiś głupich myśli... ale wiedziałam, że nie ma prawa mi nic zrobić... to jedyna myśl jaka dawała mi jakąkolwiek nadzieje.
Zatrzymaliśmy się przed ogromnym budynkiem, przed drzwiami bloku stał odźwierny, który wesoło nas powitał i otworzył drzwi... głupio się z tym czułam, zawsze drzwi otwieram sama, a tu otwiera ci obcy mężczyzna. Gdy weszliśmy do holu zaczęłam się rozglądać po całym ogromnym pomieszczeniu... wszystko było tu takie... eleganckie... tak to dobre określenie !

- Chodźmy... - pociągnął mnie za nadgarstek, o mało na niego nie wpadłam. Harry poszedł do recepcjonistki, ta dała mu klucze do mieszkania z numerem 169, gdy już wszystko zostało załatwione... poszliśmy do windy, którą mieliśmy jechać na 15 piętro. Jechała bardzo wolno, nagle zaczęło mrugać światło... po kilku sekundach wszystko się unormowało, ale licznik na górze nie wskazywał abyśmy jechali na następne piętra...
                                      -------------------------------------------------------
I jest rozdział 7 :* Jak wam się podoba ? :3 Początek jeszcze jakoś mi wyszedł (czyli wogóle),ale końcówka jest do niczego :) Piszczie czy wam się podoba, czy może raczej nie :)
           
Tymczasem wszystkich goooorąco pozdrawiam :D A i jeszcze coś!!! U mnie zbliżają się ferie...być może rozdziały będą pojawiały się częściej ^^ 
Iii jeszcze jedno!!! Zmieniłam trochę zdjęcia bohaterów ,więc zobaczcie :)) 

niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział 6

Gdy go zobaczyłam pospiesznie udałam się w stronę klasy. Przeszłam kilka kroków, Loczek chwycił mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Zatrzymałam się przed jego muskularną klatką piersiową.Rozejrzałam się w około czy nikt nie patrzy.
- Co ty tu robisz ? - spytałam z lekkim poirytowaniem.
- A noo wieeesz... Paul powiedział, że któryś z nas ma iść do szkoły gdzie pracuje jego żona... jest tam organizowany jakiś wykład. Zupełnie przypadkiem dowiedziałem się, że chodzisz akurat do tej szkoły... a dokładnie wtedy gdy zobaczyłem twoje zdjęcie w gabinecie u pani dyrektor. - mówił to z takim szyderczym uśmiechem, przechodziły mnie przez to dreszcze... starałam się nie tracić "żelaznej" woli.
- To moja mama, idioto ! - przepchnęłam go... i z lekkim poirytowaniem i lekką dumą... udałam się w stronę gabinetu "pani" dyrektor.
Minęłam długi korytarz, zwiesiłam lekko głowę i zsunęłam kosmyki włosów za ucho. Stanęłam przed potężnymi drewnianymi drzwiami, widniała na nich żelazna tabliczka, był na
niej wyryty napis "SEKRETARIAT" chwyciłam za zapadkę, klamka lekko skrzypnęła, wydając nieprzyjemny dźwięk dla delikatnych uszu uczniów. Po wejściu do pomieszczenia powiało chłodem... było to miejsce znienawidzone przez całą szkołę... ściany były tu białe... niczym pierwszy śnieg. Dawało to uczucie przebywania w najgorszym miejscu... psychiatryku ! Może wydawać się, że tylko ja mam takie wrażenie, ale nie ! Trzeba by było wziąć się za malowanie. Podeszłam do biurka sekretarki, zastukałam w nie myśląc, że skąd wyjdzie nie było jej, podeszłam do drzwi gabinetu mamy zapukałam i nie usłyszałam żadnego odzewu, pociągnęłam za klamkę i drzwi były zamknięte. Znów poszłam na korytarz, przy mojej szafce stał już kudłaty.  Widząc, że idę zaczął zmierzać w moją stronę... taka sytuacja - pomyślałam.
 Stanęliśmy naprzeciwko siebie, patrzyliśmy sobie głęboko w oczy... mogliśmy z nich wszystko wyczytać.    
Spojrzałam na jego wargi, zaczął je nerwowo przygryzać... zawsze znaczyło to dla mnie jak jakaś propozycja, czy coś takiego... gdy ktoś zrobi coś tak seksownego uwalniają się wszystkie moje zmysły, może to nierealne... ale jednak. Taa moja wyobraźnia :D 
Jakiś idiota popchnął na mnie lokersa i nawet nie wiem kiedy znalazłam się na podłodze, przygnieciona ciałem nijakiego Harry'ego Styles'a... nie żaby mi to w jakiś sposób przeszkadzało a nic coś podobnego. Dobrze, ujmijmy to tak : lepiej gdy osoba z którą rozmawiasz... stała naprzeciw ciebie... a nie leżała na TOBIE !
- Ghem ghem - chrząknęłam.
- A no tak... przepraszam. - wstał i wystawił rękę, aby pomóc zrobić to mi. Łaski nie potrzebuję... zaparłam dłońmi w podłogę i wstałam bez jakiejkolwiek pomocy. Podniosłam torbę z książkami i poszłam do klasy, teraz już bez żadnych przeszkód. Pierwszą lekcją była historia... jeeej -.-' może byłoby fajniej gdybym miała normalnego nauczyciela.
***
Poszłam głównym korytarzem, na stołówkę, rozglądałam się z nadzieją, że znajdę jakiś wolny stolik... przy którym spokojnie będę mogła zjeść śniadanie. Poszłam na sam koniec... przy jednym z nielicznych stolików siedział ten chłopak, który nie dawał mi okazji do porządnego snu.
Wzięłam głęboki wdech, udałam się w jego stronę... stanęłam przed nim.
- Mogę się dosiąść ? - spytałam, ten odłożył swój telefon do kieszeni i "zmierzył" mnie lodowatym wzrokiem.
- Tak... oczywiście. - uśmiechnął się.
Usiadłam, wyciągnęłam kanapki, które przygotowałam rano i zaczęłam jeść. Loczek cały czas na mnie patrzył.
- Nie lubię gdy ktoś patrzy jak jem. - oznajmiłam. - A może chcesz ? - spytałam i podsunęłam do niego pudełko z kanapkami.
- Nieee chce.
- Weź i tak tego nie zjem... a są dobre. I nie martw się nie są zatrute :D
- No myślę... - wyciągnął jedną i zaczął ją jeść... zadzwonił dzwonek.
- Muszę iść... widzimy się na wykładzie.

***
Minęła kolejna nudna lekcja, poszłam na zajęcia z wychowania fizycznego... zaczęłam nerwowo szukać sportowego stroju... niestety go nie znalazłam... to sobie dzisiaj nie poćwiczę - pomyślałam. Zgłosiłam to nauczycielce... jak zwykle miała to wszytko "gdzieś". Nakłamałam jej, ze boli mnie głowa i trochę poudawałam zmęczenie... wysłała mnie do "głowy" szkoły, aby mnie zwolniła. Wzięłam z szatni wszystkie rzeczy i poszłam do sekretariatu ... znów go spotkałam.
----------------------------------------------
I jest rozdział 6 :) Miał być jak miało być 3 kom. ,ale mała zmiana planów ,ale cyba się cieszycie?? Ja jestem już daleko w rozdziałach ,a tu dopiero 6 ,więc za długo muszę czekac ,aby było 3 kom. pod jednym postem. Ferie mam dopiero za jakieś 2 tygodnie ,jako ostatnie województwo ,więc w tym czasie postaram się dodawać częściej rozdziały :)) A co do rozdziału nie jest taki jak sobie go wyobrażałam. 
                                                                        Pozdrawiam ;* 
Next= już nedługo :D                             

środa, 22 stycznia 2014

Rozdział 5

Odczytałyśmy razem SMS-a od... można było się spodziewać, że od Styles'a. Najlepsze jest to jak on brzmiał !

"Zagadanie do Ciebie było niczym
równanie z czterema niewiadomymi, 
nie wiadomo od czego zacząć...
twe włosy falujące niczym napięcie
w akumulatorze, były mym natchnieniem,
zacząłem od delty, a ona jak Twoje oczy 
zachwyciła swą głębią barwy 
matematycznej, potem było już jak w 
równaniu liniowym o ujemnym 
współczynniku - z górki wyznaczyłem x
niczym w termin w twoim kalendarzu..."

- Mądre... - powiedziała Lucy. 
- Nie spodziewałam się ! - przyznałam. 
- Co odpiszesz ? 
- Nic... 
- Nic ? Odpisz ! Niech się choposzek cieszy. 
- Haha choposzek ? ... ale co mu napisać ? 
- Daj mi ten telefon ! Jak ja mu odpisze... - krzywo na nią spojrzałam, nie miałam zamiaru oddawać jej mojego "skarba" gdy coś jest w jej dłoniach ... wszytko może się stać. 
- Lepiej nieee. 


***
Gdy Lucy poszła na zegarku wybiła godzina 23:00. Powędrowałam zwinnie do łazienki, spięłam włosy w nieogarniętego koka i weszłam pod prysznic. Delikatne krople obijały się o moje ciało a potem po nim leniwie spływały. Po tej melancholijnej kąpieli, poszłam do pokoju. Było już późno, jutro jest czwartek... co równa się ze szkołą :/ Położyłam się do łóżka i okryłam kłębiastą kołdrą, ustawiłam budzik na 6:45 i ułożyłam się do snu. Przewracałam się z boku na bok, nie mogłam spać, dręczył mnie ten SMS. Wyciągnęłam spod poduszki telefon i napisałam mu dosłownie krótką wiadomość. 
"Przepraszam, że nie odpisałam
miałam gości. Napracowałeś się, 
pójdę... ale nie na randkę"
Nie liczyłam, że odpowie... brakowało mi jakiejkolwiek nadziei. Odłożyłam telefon znów pod poduszkę, wtuliłam się w nią i zamknęłam oczy. 

"Co ja zrobiłam ? Będę żałować."
Po kwadransie rozległ się dźwięk, jaki wydaje mój telefon gdy przychodzi wiadomość. Zerwałam się z łóżka i przeszłam do pozycji siedzącej. Odczytałam wiadomość.. kąciki moich ust lekko uniosły się ku niebu. On nie da za wygraną - przeszyło mi się przez myśl. 

"Rozumiem :( a jeśli 
zaproponowałbym ci kino i długi
romantyczny spacer, zgodziłabyś
się  ?" 


"To pytanie czy propozycja ?"

"A co wolisz ? ^^"

     "Wole iść spać, a nie z tobą pisać
                              ... to nie ma sensu"

"Poczekaj ! Proszę... masz 
teraz chwilę ?" 

                            "Harry, odpisałam z dobroci,
                             dałam palec, a ty wziąłeś całą
                             rękę... jest północ to
                             oczywiste, że nie mam chwili ! 
               Wiesz... normalni ludzie mają szkołę,
               to nie piątek, żeby siedzieć do późna.
Dobranoc ! 

Położyłam się spokojnie, zamknęłam oczy z nadzieją że obudzę się już rano. Myliłam się, w okno zaczęło coś stukać... zaspana podeszłam do niego i je otwarłam, rozejrzałam się i coś uderzyło mnie w czoło. Syknęłam z bólu i zamknęłam je z powrotem, stukanie nie ustawało. Postanowiłam, że to "oleje". Miną kwadrans cholera mnie powoli brała... telefon zadzwonił, odebrałam, nie wiedząc kto dzwoni : 

- Hallo, pali się !? czy co  ?!
- Ciii... to tylko ja...
- Jaki ja ?! 
- Harry... 
- O Boże... gdybym wiedziała, że to ty... wcale bym nie odebrała.
Dobranoc ! I śpij ! A nie mi dupe zawracasz ! 
Dam... ale wyjdź na ulicę !
- Spierdalaj ! Jestem w bieliźnie ! A ty mnie w zimno chcesz wyciągnąć ! 
- Możesz wyjść w bieliźnie... nie obrażę się... - stanęłam przy oknie zobaczyłam jak ten idiota macha -.-' pokazałam mu środkowy palec, rozłączyłam się, wyłączyłam telefon i poszłam spać. Nie chcę być dla lokersa wredna.. chociaż go nie lubię... dzisiaj akurat mnie wkurzył... bo kto przy zdrowych zmysłach rzuca komuś kamyczkami w okno -.-


***
Przez okno przebijały się ciepłe promienie słońca, byłam skazana na wyjście z łóżka... a było tak cudownie ! Spojrzałam na kalendarz - 20.06.13... już jutro będę siedemnastolatką - pomyślałam i udałam się do łazienki. Wyszczotkowałam zęby, przemyłam twarz i spojrzałam w lustro, zaczęłam robić jakieś głupie miny... jak to robiłam zawsze, do łazienki wszedł tata. 
- Lepiej poćwicz zdziwioną minę... - poradził mi... tylko po co ? aaa to jest pytanie ! 
Poszłam do kuchni zrobiłam sobie zestaw kanapek, włożyłam go do torby, na ramionach spoczął seledynowy sweterek... mój ulubiony, bo dostałam go od babci, kupiła go w Polskim sklepie, lubię go nosić, bo przypomina mi o tej ważnej dla mojego życia osobie. (Broń Boże babcia nie umarła :D żyje i ma się dobrze).
W połowie drogi do szkoły, zaczął padać deszcz. Doszłam do szkoły cała mokra, wyglądałam jak gąbka... dosłownie i to nie pod względem wyglądu tylko pojemności wody. Podeszłam do szafki, otwarłam ją i wypadłą z niej mała karteczka. 
"ODWRÓĆ SIĘ" - było to na niej napisane. Zrobiłam zgodnie z "instrukcją". Gdy go zobaczyłam udałam się do klasy...

---------------------------------------------------
Wiem głupi!! Chyba mam nowego czytelnika... :D No ,ale nw?! 
Pozdrawiam ;* 
Next----->max 3 kom.

piątek, 17 stycznia 2014

Rozdział 4

Muszę jeszcze tylko iść po film, którego nie wypożyczyłam. Znów zeszłam na dół, ubrałam tę nudną czerwoną bluzę i miałam już wyjść, lecz poczułam w kieszeni spodni lekkie wibracje. Myślałam, że to już loczek, ale to tylko Lucy przysłała SMS-a.
"Mama każe mi iść do galerii kupić sukienkę, 
na to całe wesele cioci :/ idziemy dzisiaj ? xx"
Cieszyłam się, że jednak nie oglądamy tego filmu. 
"Spoko, możemy iść. Mam ci tyle do
opowiedzenia ^^ to ubieram się i wychodzę !
Za 5 min. u ciebie będę. xx" 


Bluzę już miałam więc ubrałam tylko buty, wbiegłam jeszcze do kuchni aby poinformować rodziców o moim wyjściu. Jak zwykle nie mieli nic przeciwko... w taki sprawach to są bajeczni ^^ 

***
Lucy czekała na mnie już przed domem. Na dworze było ciepło, ale wiał lekki wiatr który rozwiewał włosy, dobrze że miałam je akurat spięte. Do galerii był spory kawał drogi, poczekałyśmy kilka minut i podjechał na przystanek tramwaj. W mgnieniu oka byłyśmy już przy domu towarowym. Oglądałyśmy sklepowe wystawy... ale nic "nie wpadło nam w oko". W naszym ulubionym sklepie znalazłyśmy dopiero coś odpowiedniego. Lucy zaczęła przymierzać różne sukienki, chodziłam tylko i przynosiłam jej do przymierzalni nowe. Bawiłyśmy się jak w Amerykańskich filmach... ja siedziałam na kanapie a Lucy wychodziła i śmiesznie pozowała. Dobrze można bawić się nie tylko w domu ale i w sklepie. W końcu wyszła w pięknej krótkiej, miętowej sukience, wyglądała bajecznie !
- Cudownie ! Bierzemy ją ? 
- Tak. - powiedziała i jeszcze raz przejrzała się w lusterku. - Teraz ty szukaj ! - dodała.

Sukienka wyglądała tak : 
- A po co mi sukienka ?
- A na randkę w czym pójdziesz ?
- W ubraniach kochana ! W ubraniach !
- No przecież nie bez.
- A skąd wiesz ? ^^
- Jak nie chcesz to chodźmy do kasy.
I tak zrobiłyśmy, zapłaciłyśmy i udałyśmy się w stronę domu. Tym razem poszłyśmy pieszo, właściwie całą drogę się śmiałyśmy.. bo przychodziły nam do głowy same głupie rzeczy... bardzo głupie.                                                                                                                                                                     Gdy spojrzałam na zegarek zbliżała się już 20:00, loczek nie dawał znaku życia... może mu się znudziło ? Gdyby mnie ktoś tak zbywał to raczej bym sobie odpuściła, ale nigdy nie wiadomo co strzeli mu do głowy. Wędrówka minęła dość szybko, stałyśmy już przed moim domem. Pociągnęłam za klamkę od drzwi, otwarły się, stanęłyśmy w przedpokoju i zastałyśmy niecodzienny widok, nie wiedziałam czy może śmiać się ? czy płakać ? Taa chyba raczej płakać... ale ze śmiechu. Max był... w samym topie, skarpetkach i bokserkach. Ale to nie było takie złe ... muzyka była na full ! Haha a najlepsze to, że tańczył ! Mój brat który ledwo chodzić umie tańczył... totalna porażka. Szturchnęłam ją i spytałam...
- Ty też to widzisz ?
- Uszczypnij mnie ! Musze to wymazać w pamięci !
Stanęłyśmy przy futrynie, lekko się o nią oparłam. Wzięłam głęboki wdech i głośno wypuściłam powietrze.
- We łbie ci się przestawia ?! Czy cię już do reszty...?! - krzyknęłam.
Gdy zobaczył, ze przyszłyśmy był tak zaskoczony, że nie wiedział co robić... czy ściszyć muzykę... czy ubrać spodnie... czy może jeszcze chować alkohol ? Biegał po całym pokoju jak nienormalny... a może on naprawdę taki jest ? Lucy tylko chichotała, nie to nie było chichotanie to było prawdziwe śmianie się...
- A wy już przyszłyście ? - spytał gdy już się ogarnął i ściszył muzykę.
- Już... a ty się nie podzielisz ?
- Czym ? - spytał podejrzliwie.
- Tym co stoi na blacie w kuchni. - wskazałam mu palcem.
- A osiemnaście jest ?
- Za kilka dni siedemnaście ! Ale jeśli się nie podzielisz ... too poowiem tacie ! - zaczęłam żartować ,a on to chyba na poważnie. Poczułam w kieszeni wibrację, pociągnęłam moją przyjaciółkę za rękę i poszłyśmy razem na górę. Odczytałyśmy razem SMS-a od...
-------------
No i jest rozdział 4 <3
Piszcie jak wam się podoba ;) 
Według mnie końcówka nie wyszła tak jak powinna... inaczej sobie ją wyobrażałam. Postaram się aby następny był lepszy ;) I przepraszam Julię za to że nie ma tu tej sukienki ,ale nie mogłam jej nigdzie znaleść :\ 
                                                                         Pozdrawiam :*
     Next-----> max 3 kom. 

czwartek, 16 stycznia 2014

Rozdział 3

Otworzyłam szybko drzwi, stał w nich Harry. Miał ręce za plecami... zobaczyłam, że coś w nich trzyma... nie wiedziałam tylko co !
- Co ty tu robisz ?
- Wypadła ci z torebki książka, gdy wychodziłaś. Postanowiłem, że ci ją przyniosę. - wyciągnął ją i wręczył do rąk właścicielki.
- Marina, kto przyszedł ? - usłyszałam, z kuchni głos taty.
- Kolega ! Przyniósł książkę... bo go nie było w szkole ! Ale już idzie !- odpowiedziałam.
- To ja już pójdę. Dziękuję, że mi ją przyniosłeś ;) Jest mi na jutro potrzebna. - chciałam zamknąć drzwi, ale loczek wsunął pomiędzy je stopę. Idiota ! Miałam dwie opcje... otworzyć i go wysłuchać albo zamknąć drzwi i "zmiażdżyć" mu nogę. Pozostałam jednak przy pierwszej myśli.
- Czego chcesz ?
- Wiesz, że ...
- Na temat ! Nie wygrałam czasu na loterii ! - wtrąciłam się w
jego wypowiedź.
- No kurde chodź ze mną na randkę ! Ty kusisz od samego patrzenia ! - myślałam, że zaraz tam padnę, o mało co nie wybuchłam śmiechem. Ale to dziecko ma wyobraźnię ! xD
- Harry, możesz myśleć, że jestem żmiją... ale czasem naprawdę jestem wredna. Akurat z tobą na randkę nie chcę iść !
- Lubię takie ostre dziewczyny... takie udające że im nie zależy ! Są wtedy takie seksowne ! Ale ty i bez tego taka jesteś ! - mówił to z takim zadziornym uśmiechem, nogi się pode mną uginały... na koniec przegryzł dolną wargę *o*
- Yyyy ... - powstrzymywałam się aby nie otworzyć ust. Nie lubię go ! Ale Bad Boy to z niego jest !
- A może dasz mi numer ? - kiwnęłam głową, zgadzając się. Wyrwałam z książki, kawałek poszarpanej kartki. Nie miałam tylko czym pisać. - Masz długopis ? - spytałam zielonookiego. Ten zaczął szukać go w kieszeni swojej granatowej marynarki, gdy trzymałam już marker wpisałam kilku cyfrowy numer. Podałam karteczkę loczkowi.
- Dziękuję. Zadzwonię później. - zaczął już powoli odchodzić, ale go zatrzymałam.
- Nie dzwon do mnie !
- Jakoś się nie boję ! - i znów ukazały się jego białe jak śnieg zęby, oraz te dołeczki za którymi szaleją miliardy.
- Niech cię ręka boska broni ! - miał to wszystko gdzieś, żeby mnie jeszcze bardziej zdenerwować. "Wysłał mi niewidzialnego" całusa, którego podobno miałam przyjąć do serduszka ! Hahah xD Co za debil... słów brak.
***
Zaniosłam książki do pokoju, ale przyszłam z powrotem do kuchni, bo widziałam że tata szykuje coś pysznego. Będzie wyżerka ! <3
Odsunęłam krzesło, usiadłam przy stole i czekałam... cały czas czekałam...
- Chcesz też ? - nareszcie spytał ! Tak ! Kurde ! Tak ! Jeszcze pytasz ?!
- Tak. - odpowiedziałam tępo.
- I pójdziesz z tym "kolegą" na randkę ? - co ? skąd wiesz ?! gumowe ucho !
- Raczej nie.
- A ładny chociaż jest ? - spytał... trochę dziwne pytanie O.o Baaardzo dziwne !
- Co ? - udawałam, że nie dosłyszałam.
- Czy jest ładny ?
- Noo... taaki... średnio. - zaczęłam wszystko obracać, może się nie połapie... w końcu to facet. A tak przy okazji ładny to jest ge ... pedał, że tak ujmę.
- Czyli ładny ?
- No może być. - usiadł ze mną i podsunął mi talerz wypełniony różnymi kanapkami *o* Mmm ! Powąchałam je, jak to miałam w zwyczaju i zaczęłam się rozkoszować pierwszą kromką, pieściła moje podniebienie... marzenie *o*
- Umów się z nim na randkę ! Zależy mu ! - machnął ramionami jak nigdy nic i zadowolony. Myślałam, że zaraz się zadławię.
- Żartujesz ?!
- Nie :) Pamiętam jak kiedyś podrywałem twoją mamę ! O co za czasy... była taka jak ty. - musnął palcem po moim nosie, lubię gdy opowiada mi o tych jego wielkich "podrywach", czasem można się uśmiać.
- A co zrobiłbyś gdyby był to któryś z tego "twojego" zespołu ? -zacisnęłam powieki obawiałam się jego odpowiedzi... pierwszy raz !
- No wiesz... zależy który. - uff ! kamień spadł mi z serca.
- To ja już pójdę. - zostawiłam wszytko, wstałam i napięcie poszłam do pokoju... prawie poszłam zatrzymał mnie znowu ojciec.
- A to któryś z nich ?
- Nie... raczej nie. - odpowiedziałam i pobiegłam na górę tak szybko jak mogłam. Rzuciłam się na łóżko... miałam w końcu wielką decyzję do podjęcia ! Muszę jeszcze tylko ...
------------------------------------------------------
Wiem ,wiem nie udał mi się! Przepaszam was naj mocniej za to! I dziękuję osobie ,która mnie motywuje i dodaje komentarze pod każdym postem! Julia ,dzięki :*
Next---max 2 kom. :)